NAJWAŻNIEJSZY SPEKTAKL
Najważniejszym spektaklem tego roku była Szłość Samojedna krakowskiego Teatru „Pleonazmus”. Dziwny to spektakl, w którym cały dialog skonstruowany jest za pomocą jednego tylko słowa: czasownika „iść”. Wybór tego właśnie słowa jest celowy. Koresponduje bowiem z treścią i przesłaniem całego spektaklu. Rzecz jest — najogólniej mówiąc — o wyboistej „drodze ku… . Obróbka zaś, jakiej poddano ów czasownik, odpowiada temu, co działo się i dzieje z samą ideą tego marszu. Słowo wyeksploatowane do cna, umieszczane we wszystkich chyba możliwych kontekstach, odsłania swoje nieoczekiwane sensy. Pokazuje mechanizm kreowania rzeczywistości za pomocą słowa. Bohaterowie spektaklu są jakby zamknięci w jego obrębie, gdyż słowo-idea wyznacza pole ich postrzegania i pojmowania świata.
WYDZIELONA PRZESTRZEŃ
Spektakl dzieje się w kręgu wydzielonej przestrzeni sali, pozbawionej wszelkich rekwizytów. Na scenę-podłogę wysłaną matami i kocami wypełza bezkształtny twór złożony z wielu splecionych ciał aktorów. Stwór jest amorficzny, to się wydłuża, to skraca, wielogłowa, wieloręka stonoga. Po drugiej stronie pojawia się dziewczyna, ubrana podobnie jak wieloosobowy stwór. To Ta-Która-Przyszła, „szłość samojedna”. Kim jest dziewczyna ‚ Możliwości jej identyfikacji są różne. To przywódca, kusiciel, uzurpatorska władza, to zwodnicza idea, świetlana przyszłość, wielka obietnica. Kim jest stwór? To zbiorowość, społeczeństwo, jakaś zwarta grupa. Zaczyna się wypytywanie Szłości, skąd się wzięła i po co przyszła, przypominające ni to plotkarskie indagacje, ni to policyjne przesłuchanie. Dziewczyna zachowuje się całkiem niewinnie, nic nie zapowiada jej „przejęcia władzy” nad grupą.
ODKRYCIE ZAMIARÓW
„Tak sobie przyszłam”, „przyszłam, przyszłam, przyszłam”, „dużo przeszłam”, „przeszłam dużo” — daje wymijające odpowiedzi. Po chwili wzajemnego badania się, okazuje się, że grupa dokądś podąża. Zaczyna się namawianie dziewczyny — Szłości — do wspólnego marszu. „Chodź z nami — Musisz z nami iść, bo jesteś z nami — musisz iść — z nami iść” — recytuje wielogłowy stwór. Dziewczyna nie ma ochoty. Okazuje się zresztą, że grupa maszeruje w jakąś bliżej nie określoną przyszłość, która ciągle jest daleko. „Szliśmy długo i nie dojdziemy z marszu — szliśmy i dojdziemy — dojdziemy — dojdziemy. Gdzie dojdziecie?” — pyta dziewczyna. „W to, co przyjdzie — w to, co idzie nam naprzeciw — idziemy — idziemy — idziemy w przyszłość.” Dziewczyna w końcu odkrywa swoje zamiary: „Idźcie sami, ja nie przyszłam, żeby głupio iść, w marszu głupim tkwić.” Rozpełzający się twór zaczyna się zastanawiać, czy aby dziewczyna nie ma racji: „na co nam przy- szło — i do czego to już doszło — szło nam dotąd niewyraźnie — nie wiadomo, o co szło — a przeszło dużo — nie o przyszłe szło nam raczej — szło, szło, przeszło, nic nie przyszło ciekawego.”
NA CZELE GRUPY
Dziewczyna zostaje uznana za wybawienie w uciążliwym marszu, za przywódcę, który nareszcie wskaże właściwą drogę: „ona przyszła — przyszła — przyszła — przyszła — ona naszą jest przyszłością.” Grupa składa hołdy: „przesyłamy ci — ty, która przyszłaś, aby odeszło to, co nam źle szło — ty która przyszłaś w czas, gdy nam źle szło zaszłości wiele…, no to ślijmy do niej dziękczynne przesłanie — za to, że przyszłaś, kiedy nam nie szło…” Dziewczyna staje na czele grupy: „przejdźcie w nowy krok, byście już trafniej szli”. Grupa chce jednak się upewnić co do trafności zmiany kierunku marszu: „co nam przyjdzie z tego, że na nowo będziemy szli —jak będziemy szli — ku czemu będziemy szli — ile będziemy szli?” „Będziemy odtąd szli konstruktywnie, nie destruktywnie” — oznajmia dziewczyna, która coraz bardziej umacnia się na swej pozycji przywódcy: „będziecie szli jak każę — posłusznie będziecie szli — więc pójdziecie, bo wam przeznaczone iść…” Grupa ma ciągle wątpliwości: „z wiatrem będziemy szli czy pod wiatr — z zakrętami szli czy po prostu? […] tak będziecie szli, jak szliście, tylko że radośniej” — odpowiada dziewczyna.